Zamykając na jakiś czas wątek czarownic i kotów (jak pisałam – nie zawsze czarnych) nie można nie wspomnieć o „Chilling Adventures of Sabrina”, netfliksowej produkcji nawiązującej właściwie tylko poprzez imiona głównych bohaterów do znanej i lubianej serii „Sabrina, nastoletnia czarownica” z lat 90., o której już kiedyś pisałam. Tamta pogodna i zabawna, trwająca aż 7 sezonów, ta – mroczna i z pewnością dedykowana nieco starszym widzom. Odcinki są tu dwukrotnie, a czasem trzykrotnie dłuższe, a serial w tym wydaniu to już nie komedia, ale horror.
W ostatnim sezonie nieoczekiwanie pojawiają się w nim trzy postaci z „Sabriny…”, a mianowicie ciotki Hilda i Zelda, a także Salem Saberhagen, czyli animatroniczny, gadający kot, jednak są to już tylko echa dawnej świetności.
Finałowy sezon „Chilling…” jest najsłabszy i w zasadzie niepotrzebny, żeby nie powiedzieć przekombinowany, jednak pierwsze dwa-trzy sezony zawierają dość ciekawe wątki i postaci, z których na szczególną uwagę zasługuje według mnie Faustus Blackwood (odtwórcą tej roli jest Richard Coyle) zarządzający Akademią Czarownic czarnoksiężnik oraz postać Mary Wardwell/Lilith (w podwójnej roli – Michelle Gomez).
Miłośnicy kotów się jednak srodze zawiodą – czarny kot, czyli Salem, tutaj w roli chowańca Sabriny, czyli jej opiekuna (który zresztą się do niej zgłosił, a sama relacja z pół-czarownicą ma formę partnerstwa i wzajemnej ochrony), pojawia się epizodycznie. Miauczy, ale nie mówi ludzkim głosem. Jego obecność to zazwyczaj powrót z Sabriną do domu lub też jej powitanie, przesiadywanie na cmentarzu dla zwierząt niedaleko posesji ciotek Sabriny, ewentualna pomoc gdy ta wpadnie w kolejne kłopoty (a do tego jak wiemy ma niebywały talent). Kot nie jest obecny w każdym odcinku, a może to być spowodowane m.in. alergią na to zwierzę odtwórczyni głównej roli (która zresztą nie ma już uroku swojej poprzedniczki). Serial z pewnością na tym traci, w końcu Salem to główna atrakcja opowieści o przygodach Sabriny Spellman.
Jeśli lubicie mroczne klimaty i skomplikowane intrygi, to można rzucić okiem, jednak nikła w porównaniu z oryginałem obecność kota rozczaruje miłośników tego zwierzęcia.