Horror zatytułowany w oryginale „The Legacy” to dość zwariowana opowieść o parze architektów (w tych rolach późniejsze małżeństwo Katharine Ross i Sam Elliott). Udają się oni w podróż z Los Angeles na angielską prowincję, gdzie mają zrealizować kolejne zlecenie. Pojawia się oczywiście stary, duży dom, pełen nagromadzonych bibelotów, skrywający mroczną tajemnicę. Młodzi ludzie nie wiedzą jednak, że zostali schwytani w pułapkę przez grupę satanistów…
Nie jest to kino z najwyższej półki (trochę mnie zawiodły efekty specjalne), ale odtwórcy głównych ról wykonali przyzwoitą robotę, a ponadto…pojawia się tutaj kilka kocich postaci z białą kotką na czele. To ją najczęściej oglądamy, i to ona jest zawsze w pobliżu miejsca zbrodni (któremu się przygląda, stojąc w drzwiach, siedząc na meblach, stojąc na schodach prowadzących do basenu). Jest nieskazitelna, piękna i z pewnością nie przywodzi na myśl tendencyjnie wykorzystywanych w filmach o okultyzmie i satanizmie czarnych kotów. Kotka chętnie towarzyszy Margaret i Pete’owi (Ross i Elliott), pozwala się brać na ręce i głaskać. Jest buforem bezpieczeństwa w domu, w którym stopniowo narasta lęk głównych bohaterów, spowodowany niebezpieczeństwem mogącym pojawić się w każdej chwili z najmniej oczekiwanej strony. Kilkukrotnie pojawia się duże zbliżenie kociego pyszczka, które pozwala nam dostrzec, że jest to kot o różnych kolorach oczu (jedno oko ma niebieskie, a drugie bursztynowo - zielone). Taka różnobarwność jest nazywana heterochromią. Zdarza się, że biały kot jest głuchy na jedno ucho, ale zawsze po stronie niebieskiego oka. Czasami biały kot o obojgu niebieskich oczach również jest pozbawiony słuchu. Efekt oczu o różnej barwie dodaje kotu w filmie aury tajemniczości – posiada jak gdyby dwie twarze.
W jednej ze scen, w trzech kolejnych ujęciach pojawiają się inne koty: dwa syjamskie siedzące na stole w towarzystwie innego kota, dwa kolejne o beżowej, miejscami pręgowanej sierści na wysoko umieszczonej półce kuchni, a także dwa kolejne również na półce, siedzące pomiędzy garnkami: znów beżowy, niebieskooki kot (może to być kot z poprzedniego ujęcia) oraz czarny, który jednak w tym mrocznym filmie pojawia się tylko w tym jednym epizodzie. Koty jawią się tutaj jako strażnicy domowego ogniska, a ich obecność w tak dużej ilości wprawia Margaret w konsternację.
Ponadto, w filmie pojawiają się nawiązania do kotów w postaci kamiennego lwa zdobiącego wejście do okazałego domu.
To, co trzeba „Dziedzictwu” policzyć na plus, to przełamanie stereotypu pt. horror= czarny kot, a jak się okazuje pod koniec filmu, biały kot też ma tutaj swoje znaczenie symboliczne, którego jednak nie zdradzę, aby nie psuć Wam przyjemności oglądania.