Kocięta z uwagi na swoje oczywiste walory wizualne i wzbudzające w nas odruchy opiekuńczo-macierzyńskie są świetnymi bohaterami filmów, wywołującymi u widza zachwyt nad ich urodą i zabawnym zachowaniem. Oto zestawienie filmów z kociętami, które powinien obejrzeć każdy miłośnik puszystych kuleczek.
🎬 Pinokio (1940)
Figaro to czarno-biały kociak, który pojawił się po raz pierwszy na ekranie w Pinokiu z 1940 r. Była to ulubiona postać Walta Disneya z tego filmu, dlatego występuje w sporej ilości scen. Jego imię zaczerpnięto oczywiście z opery Wolfganga Amadeusza Mozarta zatytułowanej „Wesele Figara”.
Gepetto bardzo się troszczy o swoje zwierzęta – zarówno rybka, jak i kot mają własne łóżeczka (Cleo śpi w zamku wstawionym do wody, a Figaro w miniaturowym łóżeczku z wyrzeźbionym kotem na wezgłowiu i z własną kołderką) obok łóżka snycerza.
Rzemieślnik właśnie z Figarem konsultuje swoje pomysły i kociak chcąc nie chcąc musi go słuchać, a także otwierać okno, chociaż ledwo do niego dosięga. Zachowuje się jak typowy kociak – uważnie obserwuje poczynania Gepetta, lubi się bawić, zabawnie się skrada, naśladuje kroki staruszka. Jest niczym mały chłopiec, który nie lubi całusów, i tylko na prośbę Gepetta niechętnie liże ściankę akwarium na dobranoc (rybka przysuwa wtedy do niej usta), a po pocałunku Cleo wyciera się łapką. Dużo mruczy, miauczy i ociera się o Gepetta tak intensywnie, że zsuwa mu przy tym skarpetę. Plącze się też nieostrożnie pod nogami, co powoduje, że snycerz depcze mu po ogonie. Figaro jest entuzjastycznie nastawiony do życia, chce więc towarzyszyć Pinokiowi w drodze do szkoły i jest wyraźnie zawiedziony, gdy starszy pan udaremnia mu próbę wymknięcia się za nim.
Postać Figara, podobnie jak inni bohaterowie Disneya, pojawiła się potem w różnych kreskówkach i programach telewizyjnych.
Zresztą Figaro i Pluto uchodzą za najmniej antropomorfizowane zwierzęta spośród całej disneyowskiej menażerii.
🎬 Prywatne życie kota (1944)
Bohaterami krótkometrażówki Maya Deren i Alexander Hammid uczynili swoje dwa koty (kotkę i kocura), które mieszkały z nimi w Greenwich Village.
Co stanowi o oryginalności tego filmu, na pozór przypominającego film przyrodniczy? Nowatorskie w tamtym okresie ujęcia z punktu widzenia zwierząt, a także koci poród (para doczekała się pięciorga młodych), która to scena została przez niektóre kina ocenzurowana. W filmie nie pojawia się człowiek, co sprawia, że odnosimy wrażenie, że podglądamy rzeczywiście prywatne życie nowojorskiej kociej rodziny.
Film zawiera plansze z napisami. I tak dowiadujemy się, że Ona to półdługowłosa, pręgowana kotka, On – śnieżnobiały kot krótkowłosy. Jesteśmy świadkami subtelnego kociego romansu, wymiany spojrzeń i czułych liźnięć. Najwyraźniej lubią spędzać czas na parapecie.
Następnie pojawia się plansza, z której dowiadujemy się, że po dwóch miesiącach Ona zaczyna szukać „miejsca dla rodziny”. Kotka zaczyna niespokojnie się rozglądać, drapać w drzwi. Zerka przy tym w kamerę, prosząc operatora, aby je otworzył. Zresztą podczas trwania filmu wielokrotnie spojrzy jeszcze w obiektyw kamery. Jej wzrok krąży po wysokich meblach (obraz widziany z jej punktu widzenia), otwiera pyszczek (miauknięcia nie słyszymy), a następnie odkrywa przygotowane dla siebie legowisko – karton po chipsach wyścielony gazetą, ustawiony na dużej skrzyni. Po szybkiej inspekcji kotka stwierdza, że miejsce to idealnie nadaje się na poród.
Jej niepokój narasta, coraz częściej miauczy i dyszy. Jesteśmy świadkami pierwszych skurczów i narodzin kociąt ukazanych w dużym zbliżeniu. Ona starannie wylizuje młode. Jest wyraźnie zmęczona – opiera głowę o kant kartonu. Obserwujemy dalszy ciąg akcji porodowej. Zbliżenia ukazują kocięta podczas ich pierwszego posiłku.
Cztery maluchy są białe, jedno – ciemne. Zgodnie z prawami genetyki, część dzieci bardziej przypomina ojca, a część matkę. Kolejna plansza informuje, że rodzina musi teraz odpocząć i się najeść. Kotka widząc napełnioną miseczkę wyskakuje z kartonu. Zaspokoiwszy pierwszy głód, niezwłocznie jednak do niego wraca.
W kolejnym ujęciu widzimy ojca rodziny, niecierpliwie kręcącego się pod drzwiami (niczym ojciec czekający na powitanie dziecka w szpitalu), węszącego pod drzwiami. Oczy kotki rozszerzają się – oczywiście go słyszy i sprawdza, czy nic nie zagraża jej potomstwu. W szparze między drzwiami, a podłogą ukazuje się oko kocura (zabawne ujęcie), który nie może już poskromić swej ciekawości. W końcu przeciska się przez szparę w drzwiach. Kotka szybko się z nim wita i odchodzi, kocur zaś bardzo ostrożnie dokonuje inspekcji kartonu: najpierw starannie go obwąchuje, a następnie bardzo ostrożnie wynurza się zza jego krawędzi i w końcu dowiaduje się, skąd pochodzą dziwne, piskliwe dźwięki. Nieco później On ogląda jeszcze całą rodzinę, stojąc na tylnych łapkach i upewniając się, czy wszystko w porządku. W końcu wskakuje do środka i cała rodzina już jest w komplecie.
Po dwóch tygodniach widzimy, że maluchy mają już otwarte oczy i zaczynają niezdarnie raczkować. Jeden z nich jest śmielszy i wygląda nawet zza krawędzi kartonu.
Śpiący na kanapie On jest świadkiem, jak Ona przenosi kolejno maluchy w nowe, upatrzone miejsce. Zdziwiony kocur uważnie obserwuję tę niezrozumiałą dla siebie przeprowadzkę. Nie ma się jednak czemu dziwić – kotka zgodnie ze swoim instynktem co jakiś czas musi zmienić kryjówkę, aby zapobiec odnalezieniu dzieci przez drapieżniki. To atawistyczne zachowanie ma więc na celu ochronę młodych nawet wtedy, gdy obiektywnie patrząc nic im nie zagraża. Przenosiny nie obywają się bez przeszkód – tłuściutkie młode co chwilę wypadają kotce z pyszczka, przeniesienie całej piątki zajmuje jej więc sporo czasu.
Okazuje się, że kocięta zostały zaniesione pod kominek (na szczęście nie rozpalony), a kolejna plansza oznajmia, że w tym miejscu będą się uczyły chodzić. On kładzie się obok kociąt i sam zaczyna się zachowywać jakby przypomniał sobie dzieciństwo: zaczepia je łapką i próbuje się z nimi bawić.
Jesteśmy świadkami nauki chodzenia i stawiania pierwszych, chwiejnych kroków, analogicznie do tego, co obserwowalibyśmy u dzieci. Zadania z pewnością nie ułatwia śliska podłoga. Kocięta widziane z punktu widzenia matki mają typowe dla dzieci proporcje: są „króciutkie” i tłuściutkie.
W jednym z ujęć widzimy też prototyp drapaka dla kotów: Ona ostrzy pazury na pionowym słupku, On zaś się na niego wspina. Jeden z maluchów podąża w jego ślady (w końcu koty, podobnie jak dzieci, uczą się przez obserwację). Kolejny kociak robi to samo. Zatroskana matka z niepokojem śledzi poczynania dzieci. W końcu przywołuje kociaka do porządku.
Ojciec pozwala bawić się swoim ogonem, co jego pociecha skrzętnie wykorzystuje. Tak samo zresztą postępują samce lwów. Kocię udaje, że upolowało wielką zdobycz, chyba jednak wgryza się w ogon zbyt mocno, gdyż On reaguje. W końcu sam nie może się powstrzymać i zaczynają się kocie zapasy.
Z dzisiejszej, XXI-wiecznej perspektywy, kiedy to kontrola narodzin zwierząt i bezdomność kotów są żywo dyskutowane, rozmnażanie własnych (w dodatku nierasowych) kotów może się wydawać beztroską. Pamiętajmy jednak kontekst historyczny, w którym film powstawał: stosowanie antykoncepcji i kastracja kotów nie były wtedy tak powszechne jak dzisiaj, kiedy istnieją nawet tzw. sterylkobusy, pomagające opiekunom psów i kotów w mniejszych miejscowościach i na wsiach zapobiegać niechcianym miotom. Znalezienie domów kilku kociętom lub szczeniętom to w końcu nie lada wyzwanie.
Nie jest to również czas profesjonalnych budek porodowych dla kotów, kupowanych obecnie przez hodowców. Ona musi więc rodzić na gazecie, w spartańskich warunkach.
Film kończy się tak, jak zaczyna – kocur okazuje partnerce czułość na parapecie.
Oczywiście film antropomorfizuje koty (jak 99% filmów o zwierzętach), a analogie do ludzi (chociażby słowo „rodzina”) sytuują doświadczenie zwierząt bardzo blisko uczuć rodzicielskich. Czy jednak jest to coś złego? W końcu więź między dorosłymi kotami i ich potomstwem, a także między kocią parą jest prawdziwa.
Największą zaletą filmu jest z pewnością jego wartość historyczna, a także nowatorskie zwrócenie oka kamery tylko i wyłącznie na koty.
🎬 A potem nie było już nikogo (1945)
Niewątpliwą ozdobą tego kryminału jest pręgowany kociak, który pojawia się w kilku scenach. Zamieszkuje dom posadowiony na odludnej wyspie i chętnie wchodzi w interakcje z jego gośćmi. Jest więc noszony na rękach, trzymany na kolanach, bawi się wełną, czeka na schodach na mijających go ludzi i jest tutaj w zasadzie jedynym pozytywnym bohaterem, ogrzewającym swoją obecnością ponury budynek.
Niestety, nie mamy dokładnych informacji na temat kota grającego w filmie, pozostaje nam więc cieszyć oczy jego widokiem i próbować rozwikłać kryminalną zagadkę.
🎬 Na brzeg (1965)
Na brzeg to praktycznie nieznana u nas szwedzka komedia pełna gagów i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Przezabawne perypetie bohaterów zostają okraszone udziałem psa (rottweiler, niestety na łańcuchu przy budzie) i pręgowanego kociaka. Obydwa zwierzaki należą do ekscentrycznego, starego rybaka, miłośnika Złotej Ery Hollywoodu, podkochującego się w aktorkach, mamroczącego pod nosem i chwytającego za strzelbę pod byle pretekstem. Kocię pojawia się w kilku scenach – rybak je karmi, jest noszone i zwabiane przez sąsiadów za pomocą ryby, za którą maluch posłusznie maszeruje. Zwykle chowa się pod łóżkiem rybaka lub w innych zakamarkach jego chatki.
Jednak odgrywa ono ważną rolę w momencie próby kradzieży kluczyka do kłódki od łańcucha łodzi rybaka, której próbują dokonać „kreatywni” sąsiedzi. Kiedy kluczyk zostaje schwytany na żyłkę i jest ciągnięty po podłodze, oczywiście nie może nie zwrócić na siebie uwagi małego drapieżnika, który skutecznie udaremnia jego „zwędzenie”. Dla niego jest to w końcu świetna zabawka, pozwalająca poćwiczyć łowieckie umiejętności. Dopiero odwrócenie jego uwagi za pomocą ryby pozwala na dokończenie rabunku.
🎬 Kobieta-wąż (1966)
Fabuła tego horroru jest dość prosta: Valery i Harry Spaldingowie (oraz ich mała, czarna kotka o imieniu Katie) przyjeżdżają na prowincję, gdzie mężczyzna otrzymał w spadku dom po zmarłym bracie. Mieszkańcy osady Cornish dziwnie się zachowują i próbują ostrzec przed czymś parę, jednak ta upiera się przy swoim. Okazuje się, że w pobliżu grasuje kobieta-wąż, dziwny stwór mordujący mężczyzn swoim jadem. Kocię znika z domu, a Harry znajdzie je w klatce w domu miejscowego naukowca i jego córki, Anny. Co kociak robi w jej zwierzętarni? Przekonajcie się sami.
🎬 Aryskotraci (1970)
Głównymi bohaterami są rasowa, śnieżnobiała Duchessa (Księżna) oraz jej troje kociąt: podobna do mamy Marie oraz jej dwóch niesfornych braciszków: rudy Toulouse (nazwany na cześć malarza Henriego de Toulouse-Lautreca, przedstawiciela postimpresjonizmu) oraz czarny Berlioz (swoje imię zawdzięczający kompozytorowi Hectorowi Berliozowi). Każdy kociak ma oczywiście inną osobowość: Marie jest romantyczką, ale i skarżypytą, Berlioz jest lękliwy i wrażliwy (gra na fortepianie), Toulouse zaś najbardziej niesforny i zadziorny (uwielbia wyobrażać sobie konfrontację z dachowcem, którego z przyjemnością by ofukał i osyczał, jeżąc przy tym sierść i śmiesznie podskakując na czterech łapkach). Kocięta potrafią grać na fortepianie, więc bez trudu wykonują ulubiony utwór swojej mamy pt. „Gamy i pasaże”.
🎬 Dziwny świat kota Filemona (1972-1974)
Dziwny świat kota Filemona to klasyczny już serial animowany dla dzieci, wyprodukowany przez Studio Małych Form Filmowych Se-Ma-For z Łodzi. Seria powstała w latach 1972–1974, zaś jej kontynuacją był kolejny serial – Przygody kota Filemona.
Pomysłodawcą postaci był pisarz i scenarzysta Marek Nejman. To on jest ojcem chrzestnym białego (z dwoma rudymi łatkami) kociaka o imieniu Filemon i dorosłego, czarnego kocura Bonifacego, uwielbianych przez pokolenia dzieci. Obydwa koty mieszkają na wsi z Babcią i Dziadkiem. W artykule „Tygodnika Przegląd” autorstwa Bronisława Tumiłowicza dotyczącym tego serialu czytamy, że Filemon to: „(…) rówieśnik dziecka, z którym ono się utożsamia, przewodnik po życiu małego człowieka”. Trudno się z tym nie zgodzić.
Jak słusznie zauważa Autor tekstu, „Marek Nejman uważa, że film o kocie był pierwszym w historii polskiego kina serialem telewizyjnym adresowanym do najmłodszych dzieci o nierozwiniętej jeszcze percepcji. Trzy-, czterolatek, rówieśnik Filemona, rozwijał się wraz z kocim bohaterem, poznawał świat, uczył się w nim poruszać i rozumieć podstawowe pojęcia”. Mowa tutaj oczywiście o wieku w przeliczeniu, wiadomo bowiem, że Filemon jest bardzo małym kotkiem, który może mieć zaledwie kilka tygodni.
Charakteryzując Filemona, trzeba podkreślić jego dziecięcą naiwność i ciekawość świata. Podobnie jak małe dziecko, ciągle zadaje pytania (czym złości Bonifacego), a to, czego nie wie, bądź nie rozumie, próbuje sobie wytłumaczyć na swój dziecięcy (a właściwie „kocięcy”) sposób. Bardzo aktywny, często się nudzi, ponieważ jego dorosłego kociego towarzysza interesują głównie kocie drzemki na zapiecku. Kociak jest uroczy i bardzo psotny. Nie jest w zasadzie antropomorfizowany („uczłowieczany”) jeśli chodzi o mowę ciała (zachowuje się jak typowy kot), poza tym, że słyszymy jego myśli i rozmowy z drugim kotem oraz napotkanymi zwierzętami, z którymi często usiłuje się zaprzyjaźnić. Filemona fascynują zwłaszcza zjawiska atmosferyczne, zmieniające się pory roku oraz inne zwierzęta. Uwielbia wyglądać przez okno. Bardzo też lubi (jak każdy kot) przyglądać się czynnościom wykonywanym w domu przez jego ludzkich mieszkańców. Bonifacy jest dla niego wzorem do naśladowania i przewodnikiem po fascynującym (a czasem groźnym) świecie.
Dla tej serii filmów charakterystyczne jest to, że praktycznie w każdym odcinku przed zielonymi oczami Filemona ożywają „przedmioty martwe”: kurz, bańki mydlane, ognik, woda, sadza, spaliny auta, wiatr, dym z fajki. Stąd też zapewne bierze się przysłówek „dziwne” w tytule serialu.
Muszę przyznać, że Filemon i Bonifacy to moi ulubieńcy z dzieciństwa. I zostało tak po dzień dzisiejszy
Cudowny i ciepły serial z pewnością sprzyja wyrobieniu się empatycznego podejścia młodego widza do zwierząt.
🎬 Nicponie (1973)
Jola, mała bohaterka filmu, to rezolutna, niepozbawiona uroku mała dziewczynka, która wszędzie targa ze sobą kocięta, które urodziła w koszyku jej kotka. Pozwala im stawiać pierwsze kroki na trawie, ale też upycha jednego z nic w kieszonce fartuszka i wraz z nim puszcza się w pogoń za starszymi od siebie chłopcami, którzy oczywiście chcą się jej pozbyć. Dziewczynka planuje znaleźć kociakom dobre domy, proponuje więc jednego z nich dozorcy, ten jednak nie przejawia zainteresowania. Oprócz kotów Jola i jej brat Romek mają w domu owczarka niemieckiego, którego dziewczynka z trudem jest w stanie utrzymać na smyczy.
🎬 Alicjo, słodka Alicjo (1976)
Jest to klasyczny już slasher wyreżyserowany przez Alfreda Sole’a. Miejscem akcji jest New Jersey lat 60., a opowieść niczym baśń koncentruje się na dwóch siostrach: dziewięcioletniej, dobrej Karen oraz starszej z nich, złej dwunastoletniej Alicji.
Jest i niechlujny, dość przerażający sąsiad, Alphonso, mężczyzna wręcz monstrualny (z dużą nadwagą), słuchający z gramofonu muzyki poważnej, posiadający trzy młode koty (z którymi zajada kocią karmę), wiecznie izolujący się od świata i wyzywający Alicję od najgorszych. Ta z kolei jest bardzo agresywna (gdy wpada w szał, chwyta w niewłaściwy sposób kociaka sąsiada i upuszcza go na ziemię! Ten zaś krzyczy, że „zabiła jego maleństwo”). Po takim czynie nie możemy jej uznać za dobrą osobę. Jak wspomniałam, w filmie występują trzej przedstawiciele „kociej młodzieży”. Pojawiają się w kilku scenach rozgrywających się wyłącznie w mieszkaniu mężczyzny.
Wspomniana scena przemocy wobec kocięcia budzi i budziła kontrowersje (nie uzasadnia jej oczywiście fakt, że jest to zemsta na Alphonso), o czym świadczy wycięcie jej z brytyjskiej kopii filmu z uwagi na restrykcyjne przepisy dotyczące przemocy wobec zwierząt w Wielkiej Brytanii. Według jednych źródeł użyto kota-maskotki, według innych – początkowo Alicja potrząsa prawdziwym kociakiem, a rzuca już zabawką (rzeczywiście nie widzimy momentu upadku kota na ziemię). To, co z pewnością nie ulega wątpliwości, to to, że scena ta wstrząśnie każdym miłośnikiem kotów.
🎬 Przygody kota Filemona (1977-1981)
Przygody kota Filemona to kontynuacja Dziwnego świata kota Filemona. Przygody… powstawały w latach 1977-1981. Serial liczy w sumie 26 odcinków, każdy o długości średnio ośmiu-dziewięciu minut, czyli podobnej do pierwszej serii. Autorem scenariusza jest Marek Nejman, serial znowu reżyserowany jest zbiorowo przez: Ludwika Kronica, Alinę Kotowską, Wacława Fedaka, Ryszarda Szymczaka, Ireneusza Czesnego, Andrzeja Piliczewskiego i Zbigniewa Czerneleckiego. Za projekty plastyczne podobnie jak w Dziwnym świecie kota Filemona odpowiadają Julitta Karwowska i Ludwik Kronic.
Bez zmian pozostaje również twórca charakterystycznej muzyki, Piotr Marczewski. Czy zauważyliście, jak smyczki przypominają w pewnym momencie miauczenie kota? Kiedy na ekranie pojawia się Bonifacy, muzyka przybiera niższe tony.
Tytułowa piosenka jest przez dziecko łatwa do zapamiętania:
„Szare, bure lub pstrokate,
wszystkie koty za pan brat.
Mają drogi swe i płoty,
po prostu koci świat.
Po prostu koci świat”.
W porównaniu z Dziwnym światem kota Filemona można zauważyć kilka zmian. Po pierwsze, w pierwszym odcinku Filemon obchodzi swoje 1. urodziny.
Po drugie, w późniejszych odcinkach kociak jest czasem nieznacznie większy (co daje się zauważyć, kiedy stoi tuż przy Bonifacym). Tak naprawdę różnica pomiędzy jego wielkością w obu serialach nie jest duża, a powinna być większa.
Po trzecie, w tym serialu pojawia się znacznie więcej zwierząt.
Po czwarte, pojawia się Szczeniak (co dziwne, nie ma imienia, jest przez wszystkich tylko tak nazywany).
Po piąte, akcja w tej serii częściej toczy się w nocy, w końcu Filemon jest większy i częściej udaje się na wędrówki po zmierzchu.
Po szóste, w Przygodach kota Filemona narratorką jest Barbara Marszałek, a nie Teresa Sawicka.
Trzeba też wspomnieć o czołówce: w pierwszym serialu widzimy Filemona zmagającego się z literami tworzącymi tytuł filmu. Nie pojawia się w niej Bonifacy. W Przygodach kota Filemona ponownie to kociak „ustawia” litery tworzące napis, natomiast jest już tu obecny Bonifacy. Po pojawieniu się całego tytułu na ekranie obydwa koty siadają frontem do widza.
Ale w 23. odcinku widzimy sytuację nietypową dla całego serialu: oto Babcia daje klapsa (!) Filemonowi, ponieważ porozrzucał na stole skrawki materiału, z których miała uszyć dziadkową kapotę. Nigdy wcześniej ani później w serialu kar cielesnych nie było.
To, co może zaskoczyć, to trochę dziwne zakończenie całej opowieści o kotach: jest dość raptowne i w mojej ocenie nie podsumowuje dobrze całego serialu. W ostatniej scenie bowiem Filemon odgraża się Bonifacemu, że wkrótce urośnie i nie da się już zbywać tak, jak ma to miejsce obecnie.
🎬 Jennifer (1978)
Horror koncentruje się na losach nastolatki odrzuconej przez środowisko rówieśników. W sklepie zoologicznym jej ojca pośród innych zwierząt znajduje się mały, pręgowany kociak. Jest ulubieńcem Jennifer, kiedy więc dowiaduje się, że ojciec (który radził jej się do niego nie przywiązywać) sprzedał go innej nastolatce, jest załamana i zła jednocześnie. Czy go odnajdzie? Tak – ostatecznie wątek kocięcia przyczyni się do rozwiązania nagromadzonych problemów, a sytuacja z nim związana stanie się katalizatorem poczynań rozjuszonej (nie bez powodu) Jennifer. Miłośników kotów ostrzegam jednak, że łatwo nie będzie…
🎬 Oliver i Spółka (1988)
Trzecia już (po Pinokiu i Aryskotratach) produkcja Disneya w moim zestawieniu opowiada o losach bezdomnego rudego kocurka Olivera oraz gangu psów, które spotkał on na swojej drodze na ulicach Nowego Jorku. Kociak podbije serce pewnej dziewczynki i przeżyje wiele przygód. Wesprze też psy w ich misji – wyciągnięciu ich opiekuna z finansowych tarapatów.
🎬 Keanu (2016)
Film Keanu w reż. Petera Atencio wbrew tytułowi nie jest biografią Keanu Reevesa, lecz komedią kryminalną.
Streszczenie fabuły: mężczyzna po odejściu ukochanej przygarnia pręgowanego kocurka, którego nazywa Keanu. W jego najbliższym sąsiedztwie mieszka diler narkotyków. Traf chce, że pragnący odzyskać od niego dług gangsterzy mylą mieszkania i w dowód zemsty porywają zwierzątko, ku rozpaczy jego opiekuna. Wraz z kolegą bohater próbuje przeniknąć do mafijnego środowiska i odzyskać kocię. Wiąże się to oczywiście z masą perypetii i nieporozumień. Okazuje się bowiem, że nawet najtwardsi gangsterzy miękną na widok słodkiego kociaka. I tak w zależności od tego, u kogo aktualnie przebywa, ma on na imię Keanu, Iglesias lub New Jack.
Kociak pomimo swoich maleńkich rozmiarów jest bardzo dzielny i w kluczowym momencie uwalnia swojego przyjaciela z więzów.
W Keanu pojawia się również kot dorosły, ale przyznać należy, że kociak jest bardzo mały. Pytanie, czy nie za młody.
Film w przewrotny sposób drwi ze stereotypu, jakoby kociakiem mogła się zajmować kobieta (a najlepiej „stara panna”). Tutaj o jego łaski walczą niebezpieczni mężczyźni.
Trzeba przyznać, że maleńki Keanu jest głównym atutem tego filmu klasy B, dlatego miłośnicy kotów mogą się z nim zapoznać.
🎬 The Square (2017)
Kampanie reklamowe mają to do siebie, że często po to by przykuć naszą uwagę korzystają z zagrań poniżej pasa: szokują, oburzają, stosują wątpliwe etycznie przekazy wizualne, aby tylko zaistnieć w naszej świadomości.
Doskonałym tego przykładem jest film Rubena Östlunda „The Square”, w którym do tego typu kampanii wykorzystuje się dwie najbardziej bezbronne (i zarazem słodkie) istoty: małą dziewczynkę i kociaka. Jest to jednocześnie jeden z tych filmów, w których kot pojawia się tylko raz, za to w tak mocnej scenie, że trudno o niej zapomnieć. Ale od początku.
Oto sztokholmskie muzeum chce wypromować najnowszą wystawę zatytułowaną „The Square”. W tym celu zatrudnia zewnętrzną firmę marketingową, w której pracują typowe „młode wilki”: bezwzględne, skupione tylko na korporacyjnych celach i sprzedaniu klientowi swojego produktu. Po trupach. Dosłownie i w przenośni.
Kontrowersyjny projekt z wykorzystaniem bezbronnego dziecka i równie bezbronnego kociaka ma zarazem za zadanie przetestować lokalną społeczność: czy te dwie postaci, ustawione w narysowanym wokół nich tytułowym kwadracie, przykują uwagę przechodniów? Czy koś się zainteresuje tym, co robią na środku placu? Czy ktoś im pomoże? A może przechodnie wyjmą telefony i będą tylko biernymi widzami sceny, w której mieszkańcy kwadratu zostaną wysadzeni w powietrze? Czy naprawdę zginęli? Czy kampania posunęłaby się aż do morderstwa celem zdobycia rozgłosu? Na te pytania próbuje odpowiedzieć film, znakiem czasu jest jednak to, że spot reklamowy kampanii wrzucony do mediów społecznościowych ma tak szokująco wysoką oglądalność, że dziwi to nawet jej twórców, którzy na naszych oczach wcielają w życie sen szaleńca.
Wspomniana wystawa jest więc w dużej mierze eksperymentem socjologicznym, badającym moralność społeczeństwa, jednocześnie plasując się w kategoriach sztuki nowoczesnej. Czy jednak wszystko można sztuką nazwać? Gdzie przebiega granica? Czy tam, gdzie zaczyna się cierpienie żywych istot, można jeszcze mówić o sztuce? Moim zdaniem nie. Performance artystyczny, podobnie jak kampanie reklamowe, często posługuje się bezwzględnymi, amoralnymi metodami. Od nas zależy, czy zachłyśniemy się pomysłem i mu przyklaśniemy, czy spojrzymy na niego krytycznym okiem i ocenimy go z etycznego punktu widzenia.
Poza przywołanym malutkim pręgowano-białym kociakiem trzymanym przez dziewczynkę, w filmie zobaczymy też pięknego charcika włoskiego (piesek szefowej), a także szympansa.
Kolejnym, kontrowersyjnym elementem otwarcia wystawy, jest mężczyzna udający szympansa, który, podobnie jak dzikie zwierzę, wymyka się spod kontroli, by zmusić widzów do reakcji. Czy pozwolą mu oni na nieakceptowalne w cywilizowanym społeczeństwie zachowania? Czy też strach sparaliżuje ich do tego stopnia, że nie zrobią nic? Jak widzicie, film każe nam zadawać sobie te wszystkie pytania i z pewnością jest to zapadający w pamięć seans. Trzeba się z nim zapoznać, gdyż skłania do refleksji na temat współczesnych społeczeństw, zachowania grupy i jednostki. Scena z dzieckiem i kocięciem jest doskonałym punktem wyjścia do tego typu rozważań.
🎬 Kłamczucha (2020)
Mała dziewczynka i kotek – trudno o słodszy duet, jednak w krótkometrażowym dramacie Swietłany Żeleznowej ta para przechodzi naprawdę trudne chwile.
Już w czołówce natrafiamy na niezwykły zapis: „Film dedykowany wszystkim nieobojętnym”, możemy więc spodziewać się pełnej empatii opowieści. I tak jest. Kłamczucha trwa niespełna siedem minut, ale opowieść w niej zawarta ma w sobie tyle skumulowanych emocji, że jest to seans poruszający i wartościowy.
Dziecko gorączkowo poszukuje szpitala, jednak w jego poczekalni okazuje się, że kolejka jest tak duża, że nie ma szans, aby szybko dostać się do lekarza. Zdesperowana wybiega więc ze szpitala i kaleczy się rozbitą szybą…Tym razem nie ma już żadnych problemów z dostaniem się do gabinetu lekarskiego – sam jej widok skłania do podjęcia szybkiej interwencji (uprzedzam, że krwi tu nie brakuje).
Podczas oględzin dokonywanych przez lekarza okazuje się, że pod bluzą dziewczynka przemyciła do szpitala…maleńkiego rudo-białego kotka, który ma ranę obwiązaną skrawkiem materiału z jej sukienki. Zwierzę najwyraźniej uległo jakiemuś wypadkowi. Pielęgniarka oczywiście jest zbulwersowana, jednak lekarz widząc desperację dziecka zgadza się udzielić mu pomocy. W końcu tytułowa Kłamczucha może się uśmiechnąć.
Mała blondynka w żółtej bluzie, białej sukience i białych trampkach oraz rudo-biały kociak niewątpliwie wzbudzają sympatię i empatię widza.
W trakcie napisów końcowych na ekranie pojawia się mówiąca do kamery dziewczynka, trzymająca na rękach kotka. Padają słowa: „Podczas kręcenia filmu nie ucierpiała żadna dziewczynka ani żaden kotek!”, co jest dowcipną grą z pojawiającymi się zwykle napisami o podobnym charakterze na końcu filmów. Novum jest to, że dodatkowo widza informuje się, że również dziewczynka była pod szczególną ochroną.
Interesujący film z ważnym przesłaniem, które mówi, że należy pomagać bezbronnym zwierzętom (i dzieciom w potrzebie), nawet jeśli okupione jest to dużym wysiłkiem i wymaga kreatywnego podejścia do sprawy.
A jakie kocięta występujące w filmach Wy najlepiej zapamiętaliście?