top of page

🎬 Hiroszima, moja miłość (1959)


Klasyk, będący pełnometrażowym i jakże udanym debiutem Alaina Resnais, to piękna opowieść o zapominaniu: o tym, jak zapomnieć, jak nie zapomnieć, dlaczego zapominamy to, co chcielibyśmy zachować w pamięci, a nie możemy zapomnieć traumy, reprezentowanej w filmie przez najbardziej przerażające doświadczenie, jakim było zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę 6 sierpnia 1945 r.


To jednocześnie opowieść o miłości, która nie może mieć happy endu, i to zarówno wtedy, gdy ukochany (w dodatku żołnierz wrogiej armii) ginie na wojnie (kolejna trauma), jak i gdy jest żonaty.


Przeszłość splata się tu z teraźniejszością, wspomnienia są równie żywe jak dzień dzisiejszy, a dwójka bohaterów snuje długie, typowe dla francuskiej Nowej Fali rozmowy o wszystkim i o niczym. Równolegle zagłębiamy się w umysł głównej bohaterki, która prowadzi monolog wewnętrzny.


Sztuczny, wystylizowany język, jakim posługuje się zwłaszcza kobieta, może niektórych widzów drażnić. Wiele zwrotów w toku filmu zostaje powtórzonych, jak gdyby historia zataczała koło.


W książce Alicji Helman i Andrzeja Pitrusa zatytułowanej „Podstawy wiedzy o filmie” w rozdziale poświęconym „Hiroszimie…” możemy przeczytać: „Podstawowe rozwiązanie konstrukcyjne zastosowane przez Alaina Resnais to rozproszenie narracji. Znajduje ono wyraz nie tylko w napięciu między wydarzeniami współczesnymi a retrospekcją, ale także w oddzieleniu warstwy wizualnej i audialnej oraz w mieszaniu rozwiązań kina fabularnego z tymi, które sugerują formułę dokumentu”. Rzeczywiście, ścieżka dźwiękowa niejednokrotnie wydaje się niedopasowana do obrazów, które ilustruje (poparzeni ludzie i dość wesoła melodia). Takie zderzenie przeciwieństw ma stworzyć nową jakość i poprzez swój nietypowy charakter jest łatwe do zauważenia.


W filmie pojawiają się w sumie trzy koty. Pierwszy to biało-rudy zwierzak przechodzący dziarskim krokiem na pierwszym planie z prawej strony kadru na lewą. Jego ogon jest krótszy i charakterystycznie zgięty, co jest typowe dla japońskiej rasy bobtail, których przedstawiciele mają ogony o różnej długości. Kot co prawda nie jest trójkolorowy, jednak może się kojarzyć z japońską figurką maneki neko z charakterystycznie uniesioną łapką, przynoszącym szczęście i bogactwo.


Kolejny kot pojawia się na planie filmowym kręconego w Hiroszimie filmu, w którym gra główna bohaterka. Przebrana w kostium sanitariuszki, śpi z białym młodym kotem w objęciach. Kolorystycznie niemalże zlewają się ze sobą. Kiedy bohaterka po zakończeniu ujęcia zaczyna rozmawiać z japońskim kochankiem, nadal głaszcze kota, który przez dłuższą chwilę jej towarzyszy (dokładnie od 29. do 31. minuty filmu). Pamiętajmy, że kolor biały to w kulturze japońskiej barwa żałobna, a powodów to tejże w filmie nie brakuje.


Trzeci kot pojawia się w 49. minucie filmu w retrospekcji, kiedy kobieta opowiada o swojej żałobie po stracie pierwszej miłości. Zamknięta w piwnicy przez rodziców (powody są dwa: uważana jest przez lokalną społeczność za zdrajczynię i na dowód tego ogolono jej głowę, poza tym jej krzyki rozpaczy mogą łatwo ściągnąć do domu wroga), za jedyne towarzystwo ma właśnie koty. O piwnicach w rodzinnym Nevers mówi: „Czasem zagląda do nich jakiś kot, ale to mi nie przeszkadza”. Zrozpaczona bohaterka napotyka wzrok czarnego kota, który kolorystycznie, jak i z uwagi na swój stereotypowo rzutowany na niego mroczny charakter pasuje do ciemnych, przygnębiających wnętrz. Jego mądre, pełne powagi spojrzenie zdaje się świadczyć o tym, że wie, co spotkało dziewczynę. Jego czarna barwa symbolizuje z kolei elegancję, dojrzałość i męskość. Według mnie można go zatem zinterpretować jako zapowiedź nadejścia Japończyka z przyszłości, który podobnie jak kot jest uosobieniem klasy i wdzięku.


Poza kotami w filmie zobaczymy kurę stojącą bezradnie na gruzach domu, dżdżownicę, mrówkę (ukazane jako kolejne ofiary wojny), psa, martwe tuńczyki, gołębie, konie.


Kobieta relacjonuje kochankowi to, czego o tragedii w Hiroszimie dowiedziała się z przekazów medialnych: „Widziałam wiadomości. Drugiego dnia, jak podaje historia (nie wymyśliłam tego); w drugim dniu różne gatunki stworzeń wychodziły z głębi ziemi i z popiołów. Sfotografowano psy. Widziałam je.” Ilustracją ostatnich słów jest ujęcie czarnego psa kulejącego na tylną łapę, rozglądającego się wśród gruzów. Może szukał swojego człowieka?


Poniższy kolaż przedstawia wszystkie koty „Hiroszimy…”





bottom of page