Bohater serialu „Karino” stanowi dobry przykład zoobiografii fikcyjnej. Od razu w tym miejscu w funkcji przypisu zamieszczam informację, że źródła opisujące film nie są zgodne co do płci tytułowego bohatera. Ja będę o nim pisać jako o ogierze. Czym jest zoobiografia? Termin ten zapewne już kiedyś pojawił się na blogu, przypomnę więc tylko w skrócie, że jest to fikcyjna opowieść o życiu konkretnego zwierzęcia od chwili jego narodzin do śmierci (lub momentu zakończenia akcji filmu). Zwierzę to ma imię, swoich opiekunów, którzy nierzadko opowiadają nam jego historię, uwzględniającą najważniejsze wydarzenia z jego życia. Czasem (głównie w przypadku psów) pojawiają się ujęcia z punktu widzenia czworonożnego bohatera, mające na celu zaakcentowanie jego subiektywnego oglądu rzeczywistości.
W przypadku Karino to, co wiemy na pewno, to to, że urodził się w dramatycznych okolicznościach w renomowanej polskiej stadninie koni. Niestety, jego matka, Klara, umiera przy porodzie, gdyż inna klacz, Aldona, kilka tygodni wcześniej kopnęła ją w brzuch i w wyniku tego doszło do krwotoku wewnętrznego. Trzeba przyznać, że pierwszy odcinek jest trudny do zniesienia z uwagi na widok przestraszonej klaczy (co widać po dobrze widocznych białkach oczu) oraz przeraźliwe dźwięki wydawane przez rodzącą. Maluch jednak okazuje się zdrowy, a jego odchowaniem zajmuje się Grażyna, stażystka-lekarka weterynarii, która nie ma łatwego zadania głównie z uwagi na osamotnienie w męskim świecie, w którym nie tylko musi udowodnić, że potrafi leczyć, lecz również często zmaga się z zalotami podchmielonych pracowników stajni. Z biegiem czasu udaje jej się opanować sytuację i zyskać sympatię sceptycznych początkowo mężczyzn.
Gdy Karino dorasta, zostaje niestety poddany brutalnemu treningowi ujeżdżania, po czym przez władze stadniny (ku zmartwieniu Grażyny) sprzedany na Służewiec. Tutaj odnosi sukcesy w wyścigach (wziął m.in. udział w cieszącej się zasłużenie złą sławą Wielkiej Pardubickiej). Jego wartość wzrasta, nic więc dziwnego, że zaczynają się nim interesować zagraniczni miłośnicy i znawcy koni, jednak wtedy ponownie do akcji wkraczają Grażyna i Małecki, skutecznie udaremniając wywiezienie konia za granicę. Karino powraca więc do stajni, w której się urodził i wychował.
W serialu od czasu do czasu koniuszy dzieli się swoimi refleksjami: „Konie są jak ludzie...są łagodne, złośliwe, ponure, płochliwe, smutne, odważne, tchórzliwe...”
Naturalnie, poza Karino w serialu pojawia się wiele innych koni, ale na wyróżnienie i uwagę zasługuje jeszcze jeden z nich – siwek Eryk, który pracował w cyrku i, jak mówi masztalerz Małecki, z którego zrobiono małpę. Obserwowanie relacji tej dwójki dostarcza sporo rozrywki: początkowo Małecki patrzy na konia krzywym okiem, ten zaś jest niezwykle inteligentny i płata opiekunowi wiele psikusów: zabiera mu z kieszeni flaszeczkę, kradnie marynarkę i trzymając ją w pysku radośnie ucieka po padoku. Ogier umie się również ładnie kłaniać.
Małecki uczy Eryka przydatnej sztuczki pt. „koń kuleje”, którą stosuje w momencie, w którym zostaje on wystawiony na aukcję. Udawanie niepełnosprawności pozwala Erykowi zostać z Małeckim, który zdążył się już do niego przywiązać.
Niestety, serial zawiera sceny, które zwłaszcza osobom niezwiązanym z jeździectwem mogą wydawać się niezrozumiałe i brutalne: trening, podczas którego konie nieraz są bite, okrutne z punktu widzenia postronnego widza oddzielenie młodych od matek (widzimy panikę i jednych, i drugich), znakowanie koni rozpalonym żelazem, krzyczenie koniowi praktycznie do ucha, rzucanie w psa kamieniem, szkodliwe i nieprawdziwe stwierdzenia typu: „Koń jest najgłupszym zwierzęciem, które służy człowiekowi”, podobnie jak uwaga o złośliwych koniach przytoczona powyżej.
Jeśli chodzi o pozytywy, na pewno warto zwrócić uwagę (a raczej uważnie nastawić uszu) na muzykę z czołówki serialu autorstwa Wandy Warskiej, która doskonale imituje galop: jest energiczna, rwąca, gwałtowna, niczym pędzący przed siebie, nieokrzesany, dziki rumak.
Zdjęcia autorstwa Jana Laskowskiego dobrze utrwalają i eksponują piękno koni, a także ich płynne ruchy podczas galopu dzięki umieszczeniu kamery na wózku poruszającym się równolegle do konia.