top of page

🎬 Kot z Kosmosu (1978)

Zaktualizowano: 6 wrz 2022


Dzięki platformie Disney+, do której od niedawna mamy dostęp, udało mi się w końcu nadrobić seans, na który czyhałam już od ładnych paru lat. Mowa o disneyowskim Kocie z Kosmosu (ang. The Cat from Outer Space) w reżyserii Normana Tokara, dla którego była to ostatnia produkcja. Jest to komedia sci-fi dla całej rodziny, której największą zaletą jest oczywiście czworonóg.


Tytułowy zwierzak nosi skomplikowane imię Zunar-J-5/9 Doric-4-7. Kot nazwany w filmie „roboczo” Jake miał tak naprawdę dwoje odtwórców tej roli: koty abisyńskie, rodzeństwo: kocura o imieniu Rumple i jego siostrę, Amber. W filmach rzadko pojawia się ta efektowna, nietypowo umaszczona rasa, a szkoda, bo są naprawdę urocze.


Sandy Duncan (którą pamiętamy ze świetnej Kaczki za milion, w której była przekomiczna zarówno dzięki swojej plastycznej mimice, jak i talentowi komediowemu), tutaj odtwórczyni roli Liz, prywatnie jest uczulona na koty. Mimo to dzielnie dzierżyła w dłoniach białą perską kotkę, w filmie nazwaną Lucybelle.


Film koncentruje się na naprawie komicznego statku, który ląduje awaryjnie na terenie Stanów Zjednoczonych. Mówiący kot (chociaż nie porusza pyszczkiem), jego pilot, nawiązuje kontakt z naukowcem Frankiem Wilsonem, którego zapoznaje z działaniem swojej świecącej obroży. Pozwala ona korzystać ze zdolności telekinetycznych i telepatycznych. Wspólnymi siłami próbują naprawić pojazd i odesłać Jake’a do domu. Po drodze czeka ich wiele przygód.


Fabuła taka sobie, zwróćcie jednak uwagę na przyjazne miny kotów grających Jake’a – ich skupienie na partnerującym im na planie człowieku, mrużenie oczu i koci uśmiech sprawiają, że warto ten film obejrzeć, chociaż nie jest to szczytowe osiągnięcie wytwórni Disneya.



bottom of page