„Piorun i magiczny dom” (ang. The House of Magic) to belgijski film animowany wyreżyserowany przez Jeremy’ego Degrusona i Bena Stassena.
Głównym bohaterem jest rudy kocurek z białym krawacikiem i w białych skarpetkach. Jest w wieku „kociej młodzieży’, charakteryzuje go więc duża ciekawość. Poznajemy go w momencie, kiedy traci dom na skutek przeprowadzki „opiekunów”. Motyw bezpańskich kotów pojawia się w kinie dość często, wystarczy wspomnieć filmy takie jak „O psie, który wrócił do domu” (pisałam o nim na blogu poświęconym ogólnie zwierzętom w kinie) czy disneyowski „Oliver i Spółka”.
Porzucony w nieznanym mieście, trafia do owianego złą sławą dziwnego domu. Jest to siedziba starego magika, który odwiedza w szpitalu chore dzieci i za pomocą magicznych sztuczek wywołuje uśmiech na ich twarzach. Mieszka z nim cała kolekcja starych zabawek, które przy nim ożywają (moim ulubieńcem jest posiadająca ręce i nogi żarówka). Z Lorenzem (bo tak ma na imię starszy pan) mieszkają też cztery zwierzaki: zakochana para białych gołębi Carlo i Carla, biała mysz Maggie oraz gburowaty, stary biały królik o imieniu Jack. Ostatnia dwójka, zazdrosna o pojawienie się kota, usiłuje się go pozbyć, nie rozumiejąc, że Piorun (bo takie otrzymał imię od nowego opiekuna) jest pozbawiony złych intencji a jedyne, czego chce, to zyskać nową rodzinę i ze wszystkimi się zaprzyjaźnić.
Znajomym Pioruna jest też zadziorna chihuahua, zdominowana i przytłoczona silną osobowością swojej pani. Pies lubi dzielić się „opowieściami dziwnej treści”. Podobnie jak inne zwierzęta w okolicy, panicznie boi się domu magika. Kocurek spotyka też kota, który nie chce z nim rozmawiać i dobermana, który ucieka na widok siedziby Lorenza.
Oczywiście w filmie nie może zabraknąć czarnego charakteru, w tym przypadku podstępnego, wyrachowanego siostrzeńca Lorenza, Daniela. Marzy on o wysłaniu starszego pana do domu seniora i sprzedaniu jego posiadłości. Zwierzęta i zabawki będą musiały połączyć siły, żeby się go pozbyć.
Największą zaletą filmu (oprócz przemiłego kota) jest duży ładunek humorystyczny, który kumuluje się w postaciach ludzkich, zwłaszcza potencjalnych nabywców odwiedzających dom pod nieobecność Lorenza (zwróćcie też uwagę na tragarzy). Zabawne są również szalone jazdy na przeróżnych pojazdach. Druga rzecz, która zawsze mnie cieszy, to próba ukazania zwierzęcego punktu widzenia i sposobu odbioru świata. W filmie pojawia się bardzo dużo jak na animację ujęć z punktu widzenia Pioruna: widzimy, jak powoli posuwa się do przodu po zwężającej się gałęzi, jak schodzi po schodach, zjeżdża po poręczy schodów, goni mysz, itd. Podążamy również za Maggie.
Podobnie, jak w innych animacjach, oczy zwierząt przypominają bardziej oczy ludzi, tzn. tęczówki są u nich znacznie mniejsze niż w rzeczywistości i tak jak u ludzi widoczna jest duża część białka. Zwierzęta jak na dobrą animację przystało, rozmawiają ze sobą, knują intrygi i na swój zwierzęcy sposób dają nauczkę tym, którzy zagrażają ich domowi.
Jedyne, co w tym filmie może się nie podobać, to wynikające z niego przeświadczenie, że zwierzęta magika uwielbiają występować przed publicznością, są urodzonymi showmanami i nic ich nie stresuje.
Od strony wizualnej jest to naprawdę dobrze zrobiona, komputerowa animacja: kolory są żywe, postaci wyraziste. Tempo akcji raz przyspiesza, a raz zwalnia, pozostając w równowadze. W ścieżce dźwiękowej usłyszycie dwa znane utwory z lat. 80.: „The Lovecats” grupy The Cure oraz „House of Fun” zespołu Madness.
Bardzo lubię ten film i z pewnością go polecam.