top of page

🎬 Pokój (2010)

Zaktualizowano: 11 cze 2021


W tym roku moim odkryciem numer 1 są filmy dokumentalne japońskiego reżysera Kazuhiro Sody, które miałam możliwość obejrzeć na Watch Docs. Festiwal prezentował cztery jego obrazy: „Kampanię”(2007), „Mental”(2008), „Pokój”(2010) i „Zero”(2020). Zanim zyskał sławę jako twórca dokumentów, pracował nad fabułami (jest również pisarzem i dziennikarzem), jednak od 2007 r. konsekwentnie realizuje filmy dokumentalne.


Soda wypracował własne „dziesięć przykazań” tworzenia dokumentów:

1. Żadnych badań (przed początkiem realizacji).

2. Brak spotkań z „tematami”.

3. Brak skryptów.

4. Obróć aparat samodzielnie.

5. Kręć tak długo, jak to możliwe.

6. Głęboko zakryć małe obszary.

7. Nie konfiguruj motywu ani celu przed edycją.

8. Brak narracji, narzuconych tytułów lub muzyki.

9. Używaj długich ujęć.

10. Sam zapłać za produkcję.


Reżyser w interesujący sposób definiuje swoją metodę pracy i charakterystyczny styl swoich filmów: „Kiedy mówię o obserwacji, nie oznacza to bycia odległą osobą trzecią. Oznacza ona patrzenie i słuchanie. Powodem, dla którego używam słowa <obserwacja>, jest nie tylko to, że wiele zawdzięczam tradycjom kina obserwacyjnego, ale także uważam, że patrzenie i słuchanie jest bardzo ważne dla tworzenia filmów dokumentalnych. A kiedy mówisz <patrząc i słuchając>, są dwa poziomy. Jeden to ja – jako filmowiec, uważnie patrzę i słucham, a potem robię film na podstawie moich odkryć. To jest jeden poziom. Kolejnym poziomem jest to, że chcę, aby widzowie uważnie przyglądali się i słuchali tego, co dzieje się w filmie, i dokonywali własnej interpretacji”.


Dzieła tego twórcy urzekają wypracowaną przez niego metodą – przenikliwą obserwacją ludzi, do których twórcy udaje się zbliżyć, i to zarówno dzięki swojej kamerze, jak i prowadzonym zza kadru rozmowom. Kiedy już zdobędzie ich zaufanie, jego bohaterowie chętnie się przed nim otwierają, dzieląc się najczęściej historiami ze swojego życia lub ogólnymi przemyśleniami dotyczącymi ludzkiej kondycji. Trudno ich zresztą nie lubić: często są to pełni uroku staruszkowie lub po prostu dobrzy ludzie, zmagający się z nużącą codziennością lub z nieludzką biurokracją.


Soda pochyla się również nad cierpiącymi, poświęcając im dokument zatytułowany „Mental”, poświęcony ludziom chorym psychicznie, leczonym przez pioniera japońskiej psychologii, doktora Yamamoto Masatomo. „Zero” jest zresztą kontynuacją losów doktora, który jest rozdarty pomiędzy koniecznością pomocy żonie i przejścia na emeryturę, a pacjentami, zaniepokojonymi wizją zmiany lekarza.


„Kampania” jest z kolei przezabawną opowieścią o stawiającym swoje pierwsze kroki w polityce mężczyźnie, który niczym królik z kapelusza zostaje zaprezentowany swoim wyborcom. Trudno mu zorientować się w politycznej rzeczywistości, ma jednak wielkie ambicje i mimo nieustannie popełnianych gaf, dzielnie biega (dosłownie) za potencjalnymi wyborcami ze swoimi ulotkami, co jest niezwykle zabawne.


Dzisiaj opowiem jednak o innym obrazie Sody, w którym dużą rolę odgrywają koty – o „Pokoju”. Zwierzęta te pojawiają się również w innych filmach reżysera, np. w „Mental” (gdzie bohaterem jest przepiękny biały kot) oraz w „Fabryce ostryg” z 2015 r., jako że uchodzi on za ich miłośnika i potrafi je odpowiednio kadrować, wydobywając ich piękno.


„Pokój” (ang. Peace) to odpowiedź reżysera na zlecenie, które miało dotyczyć tego, w jaki sposób możliwe jest osiągnięcie pokoju. O filmie pisze się jako o obrazie z pogranicza wizualnego eseju i cinéma vérité. Zdobył on nagrody m.in. na festiwalu w Tokio i Hongkongu.


Miejscem akcji jest miasto Okayama, w którym powstał również „Mental”. Film został nakręcony w ciągu zaledwie dwóch miesięcy we wrześniu i październiku 2009 r. Uzyskano około 32 godzin materiału filmowego, a montaż trwał tylko 2 miesiące, sam Soda był zaś zaskoczony tym, że proces ten był tak łatwy.

Reżyser początkowo był sceptycznie nastawiony do projektu, którego celem miało być uzyskanie odpowiedzi na następujące pytania: co to jest pokój? Co to jest współistnienie? Jakie są ich podstawy?, ale podczas realizowania materiału o małżeństwie w średnim wieku (i tu niespodzianka: są to prawdziwi teściowie Sody) stwierdził, że warto nakręcić pełnometrażowy dokument. Praca pary zawsze go interesowała, podobnie jak dokarmianie kotów przez teścia. Warto w tym miejscu podkreślić, że oglądając film nie zorientujemy się, że tę trójkę łączą relacje prywatne. Świadczy to o kunszcie reżysera i umiejętności obiektywnego rejestrowania rzeczywistości.


Soda zdecydował się na dwutorową opowieść: w świecie ludzkim jego przewodnikiem jest sympatyczny Toshio Kashiwagi, który pracuje jako kierowca osób starszych i niepełnosprawnych („Przewozy opieki społecznej”). Jego żona Hiroki pracuje w organizacji charytatywnej, koordynując wysyłanie opiekunek do chorych i staruszków. Jedną z osób będących pod opieką fundacji jest niepokorny staruszek, Shiro Hashimoto. Pomimo nowotworu płuc pierwszą rzeczą, jaką robi po wyjściu ze szpitala, jest zapalenie papierosa marki… „Peace”. Starszy pan snuje ciekawe opowieści z czasów swojej młodości, a jego samotność naprawdę porusza. Soda w piękny sposób o nim opowiada: „Otoczenie pana Hashimoto jest bardzo trudne. Jest sam. Jest stary. Ma śmiertelną chorobę. […] Jest na zasiłku. Mieszka w bardzo małym mieszkaniu z dużą ilością myszy. Bardzo trudna sytuacja, jeśli opisać ją słowami, ale w pewnym sensie czułem, że jego umysł był bardzo spokojny. Akceptuje własne życie, jego własne przeznaczenie lub los. Cały czas się uśmiecha. Współdziała z ludźmi. Czułem, że pomimo tego rodzaju trudnej sytuacji, znalazłem w jego głowie trochę spokoju. Nie wiem, mogę się mylić, ale takie właśnie odniosłem wrażenie”.


Drugi świat przestawiony dotyczy stadka kotów karmionych pod domem przez poczciwego Toshio, na co krzywym okiem patrzy jego zrzędliwa żona, a także sąsiedzi. On jednak wszelkie uwagi puszcza mimo uszu, z poświęceniem i miłością dbając o swoich podopiecznych. „Pokój” prezentuje kocie indywidualności w sposób wzorowy; poznajemy imiona niektórych z nich (np. Chiro, Chibi) oraz historie ich życia.


Zwierzęta pojawiają się już w scenie otwarcia, kiedy nadchodzi pora ich kolacji. Jedno z nich ma niezwykły i rzadki wzór na boku ciała w kształcie serca (co możecie zobaczyć na trailerze dołączonym w komentarzu pod tekstem), krótszy ogon i podwiniętą przednią łapkę i (być może taki się urodził lub źle się ona zrosła po wypadku).


Widzimy również biało-czarnego, niewykastrowanego kocura o pseudonimie Złodziejaszek, ponieważ pojawił się znikąd, a jedzenie dostaje osobno w krzakach, gdyż zdarza mu się kraść jedzenie innym kotom i je terroryzować. Toshio z jednej strony nie ma serca go przepędzać, z drugiej nie chce, żeby wkraczał na teren jego stadka. Zdaje sobie sprawę, że koty się go boją, bo jest nieustraszonym samcem. W związku z tym, koty nie chcą jeść w swoim starym miejscu. Finalnie po okresie nieodzownych kocich utarczek, prychania i syczenia, Złodziejaszek zostaje zaakceptowany.


Reżyser pokazuje również pręgowanego buraska, o którym Toshio mówi: „Na przykład ten dotarł tu jako małe, bezpańskie kociątko. Inne mu dokuczały, przez co uciekał, ale że był uparty, ostatecznie go zaakceptowały. Dziś należy do paczki.”

Inne mruczki to kot biało-bury, biało-rudy (podejrzany podczas wizyty w toalecie „pod chmurką”) i biało-rudo-bury.


Toshio chętnie dzieli się z reżyserem (który równocześnie jest operatorem oraz montażystą) swoimi refleksjami na temat kociego świata oraz wieloletnimi obserwacjami: „Najpierw miałem tylko kocicę, ale ona rodziła wiele młodych…Zawsze gdy kotów przybywa, część z nich gdzieś się wynosi. W ten sposób zawsze mam 4 albo 5 kotów. Czasem do grupy dołączy jakiś obcy.” Jesteśmy świadkami codziennych rytuałów, rannego i wieczornego karmienia, które odbywa się pod domem mężczyzny. W jednej ze scen widzimy, jak zabiera „kota z serduszkiem” do lekarza weterynarii na kontrolę. Jedyne, co można mu zarzucić to to, że koty najwyraźniej nie są kastrowane, a więc nic dziwnego, że ich liczba okresowo się zwiększa. To, co nie wybrzmiewa do końca to pojawiające się podejrzenie, że ktoś może przyczyniać się do zniknięcia kotów. Prawdą jest, że koty mogą przenosić się ze zbyt licznych społeczności w inne miejsce (według Toshiego kocury odchodzą w wieku około trzech lat, a stare zwierzęta ustępują miejsca młodym), ale praktycznie stała liczba kotów daje widzowi do myślenia. Toshio jako człowiek prostoduszny wydaje się nie zdawać sobie z tego sprawy. Bardzo dba o koty, rozmawia z nimi, podaje im krople do oczu, głaszcze, bawi się z nimi.

Zarówno w biurze, jak i w domu widzimy zdjęcia kotów w ramkach: w tym pierwszym buraska, w drugim burasa z dłuższą sierścią.


W filmie występują też elementy komediowe, jak np. wtedy, kiedy teściowa Sody pyta go, czy kamera się zepsuje, jeśli spryska ją preparatem przeciw kleszczom lub też następujący dialog, kiedy ta sama kobieta w domu staruszka mówi: „- Ojej, myszy zjadają panu mydło!” (tu pojawia się zbliżenie na nie, widzimy także pułapkę na myszy w formie klatki). Na co wspomniany pan Hashimoto z niedowierzaniem odpowiada; „Coś podobnego!”. Inna komiczna sytuacja to ta, w której obserwujemy staruszka podczas wizyty kontrolnej w szpitalu. Zarówno pielęgniarka, jak i lekarz zauważają wzór na krawacie seniora przedstawiający kota. W związku z tym jedno z nich zagaduje: „Podoba mi się kot na pana krawacie”. Na co pan Hashimoto odpowiada: „Ktoś mi go dał”. I nic więcej nie musi już mówić, domyślamy się bowiem, że krawat mógł otrzymać jedynie od pana Toshio. Cały personel wylewnie go żegna, wyraźnie jest jego ulubieńcem.

Dokumenty Sody są warte obejrzenia również z uwagi na poetyckie obrazy przyrody. Poza kotami w filmie występują też inne gatunki zwierząt: kaczki idące gęsiego, żółwie wygrzewające się na wysepce na wodzie, czapla, ibis, jaskółki, pająk, i mops na smyczy.


Ronnie Scheib z „Variety” napisał o tym filmie, że dokument wydaje się być stworzony bez wysiłku, przechodząc od osoby do osoby i od kota do kota, zaś Soda sam sobie radzi ze wszystkimi aspektami filmowania. W przypadku tego reżysera także ten fakt jest godny podziwu.


Okayama i jej wybrani ludzko-koci mieszkańcy ilustrują relacje oparte na akceptacji i odrzuceniu, pokoju i koegzystencji. Reżyser nie boi się również dotknąć tematu śmierci i czekania na nią. Warto zanurzyć się w świat jego opowieści.




bottom of page