Któż z nas, kto stracił ukochane zwierzę, nie myślał o tym, jak cudownie byłoby móc przywrócić je do życia i jeszcze raz przytulić... Fantazję na ten temat rozwinął dla nas Stephen King w swojej powieści z 1983 r. Przyznam, że sam pomysł może zaintrygować widza. Psim odpowiednikiem podobnej historii jest animowany „Frankenweenie” Tima Burtona, który bardzo cenię.
Oparte na powieści Kinga pod tym samym tytułem „Smętarz dla zwierzaków” oraz powstały dokładnie 30 lat później „Smętarz zwierząt” w reżyserii Kevina Kolscha i Dennisa Widmyersa okazją do przyjrzenia się adaptacji powieści króla grozy oraz do porównania oryginału z 1989 r. z niedawnym remakiem.
Czytelnicy „Smętarza” nie będą mieli najmniejszego problemu z udzieleniem odpowiedzi na pytanie, który z tych filmów jest bliższy (a nawet bardzo wierny) książkowemu oryginałowi. Tak, wersja z 1989 r. Od razu powiem, że jest to też film, który wolę od remake’u, chociaż ten drugi podoba mi się z uwagi na jeden element, ale to za chwilę.
Co łączy oba filmy? Powieściowy szkielet: rodzina 2+2, przeprowadzka z powodu otrzymania posady doktora w małej miejscowości, starszy sąsiad naprzeciwko. Pędzące z zawrotną szybkością ciężarówki-kolosy, które chyba zawsze będą mi się kojarzyć z amerykańskim kinem drogi. Pascow umierający niemalże na rękach Louisa. Leśny cmentarz dla zwierząt założony przez dzieci, których pupile (głównie psy i koty, ale nie tylko, bo pochowana jest tam m.in. złota rybka) najczęściej straciły życie pod kołami tychże gigantów szos. Wygląd chłopca odtwarzającego rolę Gage’a jest dość zbliżony i z całej rodziny to on najbardziej przypomina bohatera poprzedniej ekranizacji. Ponadto, w obu przypadkach w napisach końcowych twórcy filmów zapewniają, że podczas produkcji nie ucierpiało żadne zwierzę.
Kolejność zdarzeń, kwestie wypowiadane przez bohaterów, trauma z dzieciństwa Rachel, związana ze śmiercią siostry – wszystko to jest bliższe książki w pierwotnej ekranizacji.
To, co mnie zapadło najbardziej w pamięć w filmie z końca lat 80., to maluch z bardzo plastyczną buzią w roli Gage’a oraz oczywiście kot jego starszej siostry Ellie, Church (czyli Winston Churchill), który w filmie jest niebieskim kotem brytyjskim.
Co różni obydwie wersje (a mamy tu zmianę bardzo zaskakującą, a wręcz „odjeżdżającą” od powieści niczym wspomniana ciężarówka)? Zacznijmy od kota.
W pierwszym filmie Church miał co grać: występuje w wielu scenach (po raz pierwszy widzimy go w przezroczystym transporterku, kiedy to mamy ujęcie z jego punktu widzenia). Kot często towarzyszy dziewczynce, ale już w 25. min ginie na ruchliwej ulicy (mimo tego, że zgodnie z radą sąsiada o imieniu Jud został wykastrowany „by się nie włóczył”). Zakopany na dawnym cmentarzu rdzennych mieszkańców Ameryki kot powraca, jednak nie jest już sobą, dawnym Churchem: brzydko pachnie i jest brudny, oczy świecą mu żółtym i zielonym blaskiem (a bywa, że jedno oko żółtym, a drugie zielonym jednocześnie), syczy i kładzie uszy po sobie (reaguje tak głównie na Louisa). Przeskakując do przodu – staje się towarzyszem i pomocnikiem Gage’a, gdy ten powraca w swojej żądnej mordu wersji. Współpraca kota i małego chłopca doprowadza do tego, że Church skutecznie odwraca uwagę Juda, podczas gdy Gage zadaje mu cios skalpelem. Ostatecznie Louis (nie bez problemów) chwyta kota i usypia go. Podobne plany ma w stosunku do mordującego przedszkolaka. Zresztą dzieci mordujące w horrorach to bardzo ciekawy wątek, obfitujący w wiele postaci w różnym wieku.
Wersja z 2019 r. modyfikuje znacząco wygląd kota: jest to półdługowłosy kot w typie kota norweskiego leśnego, pręgowany, dość duży, jednak znacznie bardziej smukły niż kot w filmie z 1989 r., który został zaaprobowany przez pisarza, a nawet zagrał w nim epizod (ksiądz na cmentarzu). Z napisów końcowych wiemy, że rolę Churcha zagrały cztery koty o imionach: Leo (który zmarł kilka miesięcy po premierze filmu), Tonic, Jader i JD. Z kolei w artykule wspominającym o śmierci Leo jest mowa o ośmiu kotach. W filmie z 1989 r. zagrało 8 lub 9 kotów. Zdecydowano się na brytyjczyki, ponieważ według reżyserki Mary Lambert były puchate i kojarzyły jej się z zabawkami, które ożywają podobnie jak laleczka Chucky.
W filmie z 89’ roku kot nie pojawia się w napisach końcowych. Poza Churchem w pierwszym filmie widzieliśmy skunksa przechadzającego się po zwierzęcym cmentarzu oraz Biffa, psa Juda w retrospekcji sięgającej czasów jego dzieciństwa. W nowej wersji mamy tylko kota, a to, co się powtarza, to głosy ptaków.
Nowa wersja w jednej ze scen ukazuje też trofeum myśliwskie w postaci jelenia na ścianie.To, co stanowi novum, to scena z 8. minuty filmu, kiedy Rachel z córką są świadkami dziecięcej procesji, towarzyszącej ostatniej drodze psa, którego transportują na taczce. Dzieci mają na głowach zagadkowe, zwierzęce maski (konia, zająca, myszy, kota i psa). Wątek kociej maski powraca zresztą w drugiej części filmu. Pojawia się tutaj nawiązanie do Wendigo, czyli podobnego do człowieka stworzenia, zamieszkującego rzekomo lasy w Quebecu i w północnych Stanach Zjednoczonych, pojawiającego się w mitologii Indian z plemion Algonkinów. Ponoć powstaje ono z człowieka odrzuconego przez ukochaną osobę.
Remake postaci Louisa wywozi kota do lasu (!), ale ten oczywiście wraca…Zanim to jednak nastąpi, pojawia się dziwna sugestia, że pluszowy kot jest w stanie zastąpić Ellie przyjaciela (dziewczynka cieszy się, jakby wygrała milion dolarów). Kiedy kot powraca, następuje nieoczekiwany zwrot akcji, który rzeczywiście zaskakuje podczas pierwszego seansu: pod ciężarówką ginie nie Gage, ale Ellie, i to na niej skupia się dalsza część filmu. Dziewczynka wskrzeszona na skutek działań ojca jest dzika i nieobliczalna niczym Church – buzuje w niej agresja, jest zazdrosna o matkę i brata. To, co najbardziej podobało mi się w tej wersji (King widząc ją z pewnością nie był zachwycony) to końcowe sceny, kiedy Ellie wygląda upiornie niczym małe zombie, rzucające się na własnego ojca. Scena na cmentarzu jest niezła, a zakończenie interesujące, chociaż poszło zdecydowanie dalej niż pierwowzór (tam, jak pamiętamy, film kończy się w momencie zabicia przez zombie-Rachel Louisa, a Ellie przeżywa, ponieważ została u dziadków): oto Gage, który dla własnego bezpieczeństwa został zamknięty w aucie, budzi się rano i widzi nadciągające powoli trzy postaci: Louisa, Rachel i Ellie…A że są trochę ubłoceni i dziwnie na niego patrzą…Na maskę wskakuje również triumfalnie rozczochrany Church, a więc za chwilę cała rodzina znów będzie w komplecie…