Niespełna półgodzinny ukraiński dokument w reżyserii Romana Blazhana koncentruje się wokół specyficznej architektury bloków w tym kraju. W związku z trudną sytuacją ekonomiczną i mieszkaniową, ludzie zaczęli dokonywać budowlanej samowolki: dobudowywać balkony, a następnie składować na nich rzeczy, które nie mieściły się w małych metrażach. Oczywiście były one budowane z najrozmaitszych materiałów i o estetycznej ciągłości nie mogło być mowy, stąd budynki są „upstrzone” niepasującymi do siebie dobudówkami, co obecnie stanowi nawet źródło badań socjologicznych.
Film składa się z rozmów z mieszkańcami (głównie starszymi osobami) i architektami. Wśród pierwszej grupy znajdujemy kilku miłośników kotów.
Pierwszy bohater dokumentu, Serhiy Somkin, sympatyczny emeryt z Odessy, opowiada, że lubi z balkonu: „Popatrzeć na fruwające ptaki. Są tu nawet sokoły. Popatrzeć na biegające po okolicy koty, miauczące o jedzenie.” Jego refleksje są ilustrowane wizerunkiem czarno-białego kota, przechadzającego się po podwórku lub leżącego na słońcu.
Lidiya Kulynyak, emerytka z Dniepropietrowska, wspomina: „Wprowadziliśmy się do tego domu 40 lat temu. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyliśmy…cóż, spodobała się nam architektura tego miejsca, i fakt, że znajduje się na środku podwórka, dzięki czemu brud z miasta nas nie dosięga. Kiedy przeszkliliśmy balkon, mieszkanie stało się wygodniejsze i znacznie cichsze. Balkon to dodatkowy, mały kawałek mieszkania”. Podczas wywiadu przez cały czas towarzyszy jej trzymany na rękach kot o ubarwieniu syjama.
Halyna Hryzlova, emerytka z Kijowa, z kolei opowiada: „Mieszkamy w tym domu od 46 lat, od 1973 r. Wydaje się, że przez całe nasze życie, przez te 46 lat żyjemy razem z kotami. Nasz pierwszy kot żył tutaj przez 25 lat, a drugi, ten tutaj, mieszka z nami od 15. Zawsze mieliśmy tutaj te małe drabiny. Te drabiny są tutaj dla kotów, żeby mogły wyjść za potrzebą…Mieszkamy na pierwszym piętrze, koty mogą same wchodzić i wychodzić, tak jak widzisz.” Rzeczywiście w filmie widzimy cienką drabinkę, po której wspina się biało-szary kot, jej pupil.
Każda z pań dumnie pozuje ze swoim ulubieńcem na tle swojego małego królestwa.
Losy ludzi i kotów nieustannie się tutaj splatają, niezależnie od tego, czy koty mieszkają w domu, czy też są jedynie widywane na podwórku. Historia, której głównymi bohaterami są balkony, dotyka nie tylko skomplikowanej przeszłości Ukrainy, lecz także jest zapisem kreatywności i próby podwyższenia swojego statusu za pomocą dobudowanego pomieszczenia. Dla wielu mieszkańców symbolem luksusu jest wypicie kawy na balkonie, często pośród zgromadzonych tam mebli. Na balkonach trzyma się nawet w szafkach przetwory. Jest to opowieść o próbach wyjścia z biedy, a może raczej jej obejścia. Bohaterowie nie sprawiają jednak wrażenia przygnębionych swoją sytuacją, a raczej pogodzonych z losem.
Koty z kolei swoją obecnością ubarwiają film, a także towarzyszą ludziom żyjąc razem z nimi (lub obok nich) w trudnych warunkach lokalowych i chaotycznej, często mało estetycznej, przestrzeni.
Film obejrzałam w ramach Festiwalu HumanDOC.